Cóż, ostatnio poszerzyłam swoje horyzonty. Zaczęłam pisać opowiadanie na Wattpadzie. A właściwie dwa. Jedno to zbiór One-Shotów, a drugi to już poważniejsza sprawa, jeśli można to tak ująć. Oba są FanFictionami gry "Eldarya". Nie znacie? Dobra, a Słodki Flirt kojarzycie? Stworzyło go Beemove, tak jak Eldaryę.
Prawdopodobnie, kiedyś będę tam też wrzucać inne opowiadania.
Tak więc, dla wszystkich fanów Eldary'i, wrzucam tu link do mojego profilu MikoHori i do opowiadań.
Profil: www.wattpad.com/user/MikoHori
Opowiadanie z One-Shotów " W mojej wyobraźni": www.wattpad.com/story/84308293-w-mojej-wyobra%C5%BAni
Opowiadanie "Moje Elfie Uszy": www.wattpad.com/story/84385411-moje-elfie-uszy
Nawet jeśli ktoś nie zna Eldaryi albo nie grał, to moim zdaniem, opowiadanie "Moje Elfie Uszy", nie wymaga specjalnej wiedzy na temat gry, gdyż to FanFiiction. A gdy zazwyczaj piszę FanFictiony* to można je czytać bez znajomości pierwowzoru. Przyznajcie, że "Słodkie Kłamstewka" nie wymagają znajomości gry. W późniejszych rozdziałach "Chodź ze mną, za taflę lustra." też nie będzie to potrzebne. A przynajmniej tak myślę. Staram się jak mogę by opisy i wydarzenia, nie wymagały dodatkowej wiedzy o grze, czy używaniu encyklopedii, słownika, Wikipedii czy tym podobnych.
I to w sumie tyle! Serdecznie was zapraszam do czytania.
Ano, to samo ogłoszenie wkleję na drugiego bloga.
Pozdrawiam serdecznie!
Misty Blue
*Nie dotyczy One-Shotów. Do tych, trzeba już znać fabułę gry albo chociażby bohaterów opowiadania. Dlatego nie znającym gry, nie polecam opowiadania z One-Shotami "W mojej wyobraźni"
poniedziałek, 12 września 2016
Rozdział Trzeci - część 1/2
-No błagam... Rozsuwaj się ty pieprzona ściano!
Podłamana Avril oparła czoło o ścianę. Ta nawet nie chciała drgnąć. Utknęła po drugiej stronie lustra. Czyli tam, gdzie wszyscy.... mieli odwrotną płeć. I to tam było całkowicie normalne! Możn aby powiedzieć "Wyć się chce." Bezradna usiadła na zimnej podłodze.
-Avi, no błagam, zaraz się spóźnisz! I to pierwszego dnia!
Męska wersja Amber rzuciła jej torbę Szatynka jęknęła głośno. Jej przyjaciółka była chłopakiem! I to niezłym chłopakiem. A jej brat, chłopak w którym się podkochiwała, już nie był chłopakiem! Była za to całkiem niezłą dziewczyną.
-Już idę... Ambe... Am...
-Ambrose.* Wszystko aby w porządku?- oparł się o ścianę przy której siedziała.
-Tak, tak... Tylko głowa mi pęka...
Przyłożył dłoń do jej czoła. Spojrzała na niego. Minę miał typową dla Amber. Posiadał duże oczy, męskie rysy twarzy, lecz na tyle delikatne, że twarz przypominała lekko kobiecą. Cera była jasna, jakoby w kolorze kremu, tylko troszkę ciemniejszego. Usta miały ładną barwę. Nie za blade, nie za malinowe. Tęczówki posiadały kolory morza, raz zdawały się mieć kolot błękitny, a raz lekko turkusowy... A możr jednen i drugi?
Dłoń natomiast była miękka. Miła w dotyku. Jedna z tych, która przyjemnie jest trzymać. Pachniała rumiankiem. Albo od mydła albo od kremu do rak. Bo zwyczajna dłoń nie jest odziana w takie wonie. Na lewej, wisiała męska bransoleta, a druga była wolna od wszelkich dodatków.
-Masz paprocha...- powiedziała półszeptem szatynka
Uniosła dłoń i dotknęła jego włosów. Był miękkie i łądnie wycieniowane, a także profesjonalnie pocięte. Miały kolor złota. A może bardziej świeżego miodu? Zdjęła z jednego z kosmków paproszek.
-Jesteś gorąca.- uśmiechnął się.
-Egh?!- zarumieniła się
-Gorączkę masz. Aż czerwona się zrobiłaś.
-Em...- " Nie z tego powodu! Ciekawe jak ty byś zareagował gdybym ci nagle powiedziała 'Hej! Jesteś gorący!' Na pewno nie pomyślałbyś że chodzi o gorączkę."
-Czyli z pracy nici!
-Praca! Zapomnaiałam!
Szybko wstała. A nawet za szybko. Uderzyła głową w brodę Ambrose'a. Jęknęła i znowu usiadła na ziemi. Złapała się za obolałe miejsce. "Super... Teraz jeszcze bardziej boli mnie głowa!"
*Wieczorem*
Wykończona i załamana usiadła na łóżku w pokoju który dzieliła z siostrą. Wzięła do ręki misia. "Przynajmniej ty nadal jesteś chłopcem...". Do pokoju weszła jej siostra... która teraz była bratem. "I jak widać nie tylko ty jesteś chłopcem... I jak ona ma teraz na imię? Chyba nawet nie chcę wiedzieć~! Chcę tylko się stąd wydostać! ...Nie! To tylko sen. Tak! To tylko sen! Zamknę oczy, a jak otworzę to wszystko wróci do normy! Albo muszę się uszczypnąć... Chyba wariuję."
-Jak było w pracy Avi?- blondyn usiadł na swoim łóżku.
-Okey... Musze do toalety!
Szybko wyszła z pokoju i wbiegła do łazienki. Odetchnęła z ulgą. Oparła się o ścianę. Nagle naszła ją głupia myśl. Stanęła przed dużym lustrem, w którym mogła zobaczyć się od stóp do głów.
-... A może i ja kiedyś zmienię się tu w chłopaka?
Podeszła do jego tafli i dotknęła je dłonią. Nagle poczuła że coś ją łapie za nadgarstek i wciąga do niego. Nawet nie zdążyła krzyknąć. Poczuła że mocno uderza o coś głową. Jęknęła i zamknęła oczy.
*( francuski odpowiednik imienia "Ambroży" [Jak Pan Kleks xD] Można również pisać Ambroise, jednak wtedy ciężej to wymówić w francuskim oraz gorzej brzmi. Wersja tego imienia, którą posługiwać się będę w tym opowiadaniu, bardziej mi się podoba i przypomina mi imię "Amber")
_____________________________
Dzisiaj trochę krócej!
Lustro: Bardzo krócej.
Dalsza część, niebawem. Postaram się napisać jak najszybciej.
Pozdrawia Misty i Lustro.
Podłamana Avril oparła czoło o ścianę. Ta nawet nie chciała drgnąć. Utknęła po drugiej stronie lustra. Czyli tam, gdzie wszyscy.... mieli odwrotną płeć. I to tam było całkowicie normalne! Możn aby powiedzieć "Wyć się chce." Bezradna usiadła na zimnej podłodze.
-Avi, no błagam, zaraz się spóźnisz! I to pierwszego dnia!
Męska wersja Amber rzuciła jej torbę Szatynka jęknęła głośno. Jej przyjaciółka była chłopakiem! I to niezłym chłopakiem. A jej brat, chłopak w którym się podkochiwała, już nie był chłopakiem! Była za to całkiem niezłą dziewczyną.
-Już idę... Ambe... Am...
-Ambrose.* Wszystko aby w porządku?- oparł się o ścianę przy której siedziała.
-Tak, tak... Tylko głowa mi pęka...
Przyłożył dłoń do jej czoła. Spojrzała na niego. Minę miał typową dla Amber. Posiadał duże oczy, męskie rysy twarzy, lecz na tyle delikatne, że twarz przypominała lekko kobiecą. Cera była jasna, jakoby w kolorze kremu, tylko troszkę ciemniejszego. Usta miały ładną barwę. Nie za blade, nie za malinowe. Tęczówki posiadały kolory morza, raz zdawały się mieć kolot błękitny, a raz lekko turkusowy... A możr jednen i drugi?
Dłoń natomiast była miękka. Miła w dotyku. Jedna z tych, która przyjemnie jest trzymać. Pachniała rumiankiem. Albo od mydła albo od kremu do rak. Bo zwyczajna dłoń nie jest odziana w takie wonie. Na lewej, wisiała męska bransoleta, a druga była wolna od wszelkich dodatków.
-Masz paprocha...- powiedziała półszeptem szatynka
Uniosła dłoń i dotknęła jego włosów. Był miękkie i łądnie wycieniowane, a także profesjonalnie pocięte. Miały kolor złota. A może bardziej świeżego miodu? Zdjęła z jednego z kosmków paproszek.
-Jesteś gorąca.- uśmiechnął się.
-Egh?!- zarumieniła się
-Gorączkę masz. Aż czerwona się zrobiłaś.
-Em...- " Nie z tego powodu! Ciekawe jak ty byś zareagował gdybym ci nagle powiedziała 'Hej! Jesteś gorący!' Na pewno nie pomyślałbyś że chodzi o gorączkę."
-Czyli z pracy nici!
-Praca! Zapomnaiałam!
Szybko wstała. A nawet za szybko. Uderzyła głową w brodę Ambrose'a. Jęknęła i znowu usiadła na ziemi. Złapała się za obolałe miejsce. "Super... Teraz jeszcze bardziej boli mnie głowa!"
*Wieczorem*
Wykończona i załamana usiadła na łóżku w pokoju który dzieliła z siostrą. Wzięła do ręki misia. "Przynajmniej ty nadal jesteś chłopcem...". Do pokoju weszła jej siostra... która teraz była bratem. "I jak widać nie tylko ty jesteś chłopcem... I jak ona ma teraz na imię? Chyba nawet nie chcę wiedzieć~! Chcę tylko się stąd wydostać! ...Nie! To tylko sen. Tak! To tylko sen! Zamknę oczy, a jak otworzę to wszystko wróci do normy! Albo muszę się uszczypnąć... Chyba wariuję."
-Jak było w pracy Avi?- blondyn usiadł na swoim łóżku.
-Okey... Musze do toalety!
Szybko wyszła z pokoju i wbiegła do łazienki. Odetchnęła z ulgą. Oparła się o ścianę. Nagle naszła ją głupia myśl. Stanęła przed dużym lustrem, w którym mogła zobaczyć się od stóp do głów.
-... A może i ja kiedyś zmienię się tu w chłopaka?
Podeszła do jego tafli i dotknęła je dłonią. Nagle poczuła że coś ją łapie za nadgarstek i wciąga do niego. Nawet nie zdążyła krzyknąć. Poczuła że mocno uderza o coś głową. Jęknęła i zamknęła oczy.
*( francuski odpowiednik imienia "Ambroży" [Jak Pan Kleks xD] Można również pisać Ambroise, jednak wtedy ciężej to wymówić w francuskim oraz gorzej brzmi. Wersja tego imienia, którą posługiwać się będę w tym opowiadaniu, bardziej mi się podoba i przypomina mi imię "Amber")
_____________________________
Dzisiaj trochę krócej!
Lustro: Bardzo krócej.
Dalsza część, niebawem. Postaram się napisać jak najszybciej.
Pozdrawia Misty i Lustro.
niedziela, 11 września 2016
Pożegnanie
Nie, to nie ja się żegnam. Zostanę tutaj. Chciałabym pożegnać pewną blogerkę, której opowiadania bardzo mi przypadły do gustu, jak i jej osoba. Chodzi o Aika'san. Za dużo nie mam co mówić, ona sama to wyraziła w tym poście:
inthehorriblecountry.blogspot.com/2016/09/koncem-moge-nazwac-poczatek-ale-czy-tym.html
Aika, mam nadzieję że się nie obrazisz za tego posta. Blogsfera będzie za tobą tęsknić. Za twoimi opowiadaniami i twoją mega fajną osobą. Powodzenia w szkole! Życzę ci dużo weny, abyś wciąż i wciąż mogła pisać. Wierzę, że świat jeszcze kiedyś ujrzy to co piszesz. A robisz to świetnie, lepiej ode mnie i nie tylko ode mnie. ( Ta, ja to słabe porównanie, cienko piszę, nie obraź się xD )
W tytule napisałaś, że "Koniec mogę nazwać początkiem, ale czy tym razem?"
Przez parę chwil zastanawiałam się nad tym pytaniem i powiem tak.
Wszystko ma swój koniec. Ale pamięć o tym, pozostaje na dłużej.
Przykro mi, że doszło do tego, że piszę tego posta. Ciężko cię złapać, wiesz? Heh... Mam nadzieję że się nie pogniewasz. Będę tęsknić! I zawsze... Gdy widzę Ace'a z Heart no Kuni no Alice, to od razu mi się przypominasz! Może jak dam go na końce, to mnie nie udusisz, hehe.
Powodzenia!
Życzę ja, Misty Blue
inthehorriblecountry.blogspot.com/2016/09/koncem-moge-nazwac-poczatek-ale-czy-tym.html
Aika, mam nadzieję że się nie obrazisz za tego posta. Blogsfera będzie za tobą tęsknić. Za twoimi opowiadaniami i twoją mega fajną osobą. Powodzenia w szkole! Życzę ci dużo weny, abyś wciąż i wciąż mogła pisać. Wierzę, że świat jeszcze kiedyś ujrzy to co piszesz. A robisz to świetnie, lepiej ode mnie i nie tylko ode mnie. ( Ta, ja to słabe porównanie, cienko piszę, nie obraź się xD )
W tytule napisałaś, że "Koniec mogę nazwać początkiem, ale czy tym razem?"
Przez parę chwil zastanawiałam się nad tym pytaniem i powiem tak.
Wszystko ma swój koniec. Ale pamięć o tym, pozostaje na dłużej.
Przykro mi, że doszło do tego, że piszę tego posta. Ciężko cię złapać, wiesz? Heh... Mam nadzieję że się nie pogniewasz. Będę tęsknić! I zawsze... Gdy widzę Ace'a z Heart no Kuni no Alice, to od razu mi się przypominasz! Może jak dam go na końce, to mnie nie udusisz, hehe.
Powodzenia!
Życzę ja, Misty Blue
piątek, 2 września 2016
Rozdział Drugi
Niepewnie zaczęła iść przed siebie. Była przestraszona. Ściana się za nią zasunęła. Chciała wykrzyczeć "Nie!", ale nie miała odwagi si odezwać. Stanęła. Zobaczyła jakieś drzwi, około metr przed nią. Zacisnęła powieki. Zaczęła posuwać się do przodu. Po omacku złapała klamkę.
-Proszę... Błagam no...- pchnęła je- Niech to będzie wyjście...
Uchyliła powieki. Zobaczyła komnatę, a w niej parę szkieletów. Krzyknęła głośno. Chciała zawrócić, ale okazało się że drzwi zniknęły. Przełknęła głośno ślinę.Walnęła pięścią o ścianę.
-Hej! Jest tam ktoś?!
Po 10 minut wołania, opadła bezwładnie na ziemię. Rozejrzała się bo śmierdzącej stęchlizną komnacie. Zobaczyła na jedenej z ścian cudowne lustro w srebrnej, przepięknie ozdobionej ramie. Nieśmiało podniosła się. Podeszłą do tamtej ściany. Zbliżyła dłoń do tafli lustra.
-Gdzie z tymi łapami?!- przemówiło
-AAA!
-Co się drzesz głupia? Gadającego lustra nie widziałaś?
Przerażona upadła na ziemię. Serce waliło jej jak szalone. To zaczęło coś mamrotać. Przestraszona zaczęła szukać czegoś czym można je walnąć. Sięgnęła po kość udową jednego z szkieletów. Wstała ciężko łapiąc oddech.
-Dobra, jestem...
-Raz...
-Hm?
-Dwa...- wzięła rozmach
-Ani się waż!
-Trzy!
Chciała walnąć w lustro, jednak to nagle się zaświeciło i wpadła wprost w jego tafle. Po chwili już była za nią. Uderzyła głową o ziemię. Wymamrotała coś i zamknęła oczy.
Niedługo potem otworzyła oczy. Jęknęła głośno. "Moja głowa..." Usiadła na ziemi. Znowu była w piwnicy. Podrapała się w tył głowy. "Ale dziwny sen... To tłumaczy dlaczego leżę na ziemi...". Obolała podniosła się z podłogi. Poszła w stronę schodów. Przypomniała sobie że musi iść do pracy. Weszła na korytarz.
Zobaczyła blondynkę ubraną w białą koszulę z niebieskim krawatem. Rozglądała się spokojnie po holu. Nagle z uśmiechem podeszła do Anastazji. Pogładziła dłonią brązową spódniczkę i złotymi oczyma zmierzyła od góry do dołu brunetkę. Avril zmarszczyła brwi. ''... Myślałam że tylko Nat tak się ubiera... Pierwszy raz ją widzę. Nowa uczennica?"
-Dałaś radę z pudłem?- spytała blondynka z uśmiechem
-Em... znamy się?
-To ja, Natalia.
-Em...
-Wszystko okey?
-Nie?- "I tu nie chodzi tylko o to że cholernie boli mnie makówka!"
-Eh... Główny gospodarz, Natalia Seven. Przestań się wygłupiać.
-Główny...
-Natalio, jak idą prace nad koncertem?
Do blondynki podszedł staruszek w różowej koszuli i beżowych spodiach. Avril przyjrzała się mu. "Coś tu nie gra..." Rozmawiali chwilę. Gdy usłyszała że zwraca się do niego "Dyrektorze Johns", oniemiała. Ty było nazwisko dyrektorki Słodkiego Amorisa. A Natalia Seven... Nataniel miał na nazwisko Seven! Po chwili dyrektor odszedł. "Czyli..."
-O mój boże!!! Ty jesteś dziewczyną!!!- pisnęła głośno i aż odskoczyła.
-Jak widać. Ale spokojnie, wolałabym żebyś nie krzyczała tak głośno. W szkole nie powinno się tak robić.- powiedziała trochę zestresowana, starając się skarcić wzrokiem dziewczynę.
-Dyrektor to facet!- była w ostrym szoku
-Proszę cię o spokój... Nie wiem co w ciebie wstąpiło ale...
-Eeee tak, tak! Rozumiem. Już dobrze Na... Natalio. - powiedziała przełykając głośno ślinę
-Ale krzyki!- rozległ się chłopięcy krzyk- Co to za zamieszanie?
-A-a-a..a!!
Głos stanął Avril w gardle. Chciała na całe gardło krzyknąć "Amber!". No tyle że to nie była Amber... bynajmniej nie do końca... Holem spokojnie szedł sobie blondyn ubrany w beżową bluzkę i jeansowe spodnie. Stanął obok Natalii. "O cholera... Chociaż muszę przyznać że jako chłopak.. Nawet, nawet... Pfu! O czy ja myślę?!"
-Avirl, nie miałaś przypadkiem... No wiesz. Praca.
-E....
Przyjrzał się uważnie szatynce. Czuła się nijako zgnieciona spojrzeniem jego błękitny tęczówek. Głośnio przełknęła ślinę. " Dobra, to jest serio dziwne! Trzeba było nie atakować tego głupiego lustra!"
-Wszystko w porządku?- spytał
-Ja, może potem...- zrobiła krok w tył.- Musze lecieć...- odwróciła się na pięcie i wpadła twarzą na czyiś brzuch.
- Powinnaś uważać.- usłyszała czyiś ciepły i przyjazny głos, a także łomot książek które spadły tej osobie na ziemie.
-Przepraszam! Po prostu... jakoś tak..- zebrała książki które wypadły chłopakowi na ziemię.
-Nie szkodzi.- osoba ta ukucnęła
-Naprawdę przepraszam..- spojrzała na niego- Ro...Ro...
-Ruben. Co chwila zapominasz moje imię. Wczoraj nazywałaś mnie Rocky, a w piątek Rick.
-Am..- książki wypadły jej z rąk. Była w ostrym szoku.
Chłopak ten miał włosy białe jak śnieg, sięgające niemalże do pasa. Jego złote oczy wesoło na nią spoglądały. Był ubrany w białą bluzkę i szarą bluzę, a na nogach spoczywały czarne spodnie. Z uśmiechem wziął książki z ziemi.
-Ja... - patrzyła na niego wciąż zszokowana. "On wygląda jak Rozalia! I... F***, nazwałam wczoraj Rozalię Roksana! Faktycznie co chwila przekręcam jej imię.."
-To nawet słodkie.- poczochrał ją
-Ja... Musze już uciekać!
Pobiegła korytarzem. "To jakiś chory sen! Albo kolejny żart Kastiela!" Jednak gdy weszła na dziedziniec... Od razu czuła że teoria numer dwa, raczej odpada.
-Kaaa...!- znowu się zacięła- Co tu do jasnej cholery się odwala?!
Wściekła podeszła do drzewa i zaczęła je kopać z całej siły. Czerwonowłosa dziewczyna spokojnie patrzyła jak szatynka znęca się nad drzewem. Zaciągnęła się papierosem po czym wypuściła dym. Włożyła dłoń do kieszeni krótkich czarnych spodenek. Podeszła do dziewczyny i złapała ja za ramię.
-Ej, a z tobą wszystko aby okey?
-Nie!!!!- jęknęła i wściekła oparła czoło o pień drzewa.
-WoW...-rzuciła papierosa i zgniotła piętą.- Aż taka zła była ta kara?
-Jeszcze jedno słowo Kas a ci odrąbię łeb!
-Od kiedy ja ci pozwalam mówić na siebie Kas?
-Od kiedy... Ugh!
-Dla ciebie pani Kas.- poczochrała ją
-Ugh... Pieprzone lustro!
-A co, pękło na twój widok?- prychnęła rozbawiona
Koniec Rozdziału Drugiego
_______________________
Hej!
Lustro: Dziękujemy za wycieczkę po chorym umyśle Misty! Kolejna wycieczka, już w trzecim rozdziale!
Ha ha, ha! No bardzo śmieszne! *odpowiada z sarkazmem*
Lustro: A żebyś wiedziała. Ciekawe kto jeszcze był na tyle porąbany by zrobić takie opowiadanie.
To wariaci, są największymi geniuszami.
Lustro: Dobra, dobra... Jak na moje to jesteś tak mądra jak spleśniały ser, ale mniejsza.
Ugh!
Lustro: W następnym rozdziale, kolejne chore pomysły przemienione w opowiadanie!
Pozdrawia szalona Misty i mistrz reklamy, Lustro.
-Proszę... Błagam no...- pchnęła je- Niech to będzie wyjście...
Uchyliła powieki. Zobaczyła komnatę, a w niej parę szkieletów. Krzyknęła głośno. Chciała zawrócić, ale okazało się że drzwi zniknęły. Przełknęła głośno ślinę.Walnęła pięścią o ścianę.
-Hej! Jest tam ktoś?!
Po 10 minut wołania, opadła bezwładnie na ziemię. Rozejrzała się bo śmierdzącej stęchlizną komnacie. Zobaczyła na jedenej z ścian cudowne lustro w srebrnej, przepięknie ozdobionej ramie. Nieśmiało podniosła się. Podeszłą do tamtej ściany. Zbliżyła dłoń do tafli lustra.
-Gdzie z tymi łapami?!- przemówiło
-AAA!
-Co się drzesz głupia? Gadającego lustra nie widziałaś?
Przerażona upadła na ziemię. Serce waliło jej jak szalone. To zaczęło coś mamrotać. Przestraszona zaczęła szukać czegoś czym można je walnąć. Sięgnęła po kość udową jednego z szkieletów. Wstała ciężko łapiąc oddech.
-Dobra, jestem...
-Raz...
-Hm?
-Dwa...- wzięła rozmach
-Ani się waż!
-Trzy!
Chciała walnąć w lustro, jednak to nagle się zaświeciło i wpadła wprost w jego tafle. Po chwili już była za nią. Uderzyła głową o ziemię. Wymamrotała coś i zamknęła oczy.
Niedługo potem otworzyła oczy. Jęknęła głośno. "Moja głowa..." Usiadła na ziemi. Znowu była w piwnicy. Podrapała się w tył głowy. "Ale dziwny sen... To tłumaczy dlaczego leżę na ziemi...". Obolała podniosła się z podłogi. Poszła w stronę schodów. Przypomniała sobie że musi iść do pracy. Weszła na korytarz.
Zobaczyła blondynkę ubraną w białą koszulę z niebieskim krawatem. Rozglądała się spokojnie po holu. Nagle z uśmiechem podeszła do Anastazji. Pogładziła dłonią brązową spódniczkę i złotymi oczyma zmierzyła od góry do dołu brunetkę. Avril zmarszczyła brwi. ''... Myślałam że tylko Nat tak się ubiera... Pierwszy raz ją widzę. Nowa uczennica?"
-Dałaś radę z pudłem?- spytała blondynka z uśmiechem
-Em... znamy się?
-To ja, Natalia.
-Em...
-Wszystko okey?
-Nie?- "I tu nie chodzi tylko o to że cholernie boli mnie makówka!"
-Eh... Główny gospodarz, Natalia Seven. Przestań się wygłupiać.
-Główny...
-Natalio, jak idą prace nad koncertem?
Do blondynki podszedł staruszek w różowej koszuli i beżowych spodiach. Avril przyjrzała się mu. "Coś tu nie gra..." Rozmawiali chwilę. Gdy usłyszała że zwraca się do niego "Dyrektorze Johns", oniemiała. Ty było nazwisko dyrektorki Słodkiego Amorisa. A Natalia Seven... Nataniel miał na nazwisko Seven! Po chwili dyrektor odszedł. "Czyli..."
-O mój boże!!! Ty jesteś dziewczyną!!!- pisnęła głośno i aż odskoczyła.
-Jak widać. Ale spokojnie, wolałabym żebyś nie krzyczała tak głośno. W szkole nie powinno się tak robić.- powiedziała trochę zestresowana, starając się skarcić wzrokiem dziewczynę.
-Dyrektor to facet!- była w ostrym szoku
-Proszę cię o spokój... Nie wiem co w ciebie wstąpiło ale...
-Eeee tak, tak! Rozumiem. Już dobrze Na... Natalio. - powiedziała przełykając głośno ślinę
-Ale krzyki!- rozległ się chłopięcy krzyk- Co to za zamieszanie?
-A-a-a..a!!
Głos stanął Avril w gardle. Chciała na całe gardło krzyknąć "Amber!". No tyle że to nie była Amber... bynajmniej nie do końca... Holem spokojnie szedł sobie blondyn ubrany w beżową bluzkę i jeansowe spodnie. Stanął obok Natalii. "O cholera... Chociaż muszę przyznać że jako chłopak.. Nawet, nawet... Pfu! O czy ja myślę?!"
-Avirl, nie miałaś przypadkiem... No wiesz. Praca.
-E....
Przyjrzał się uważnie szatynce. Czuła się nijako zgnieciona spojrzeniem jego błękitny tęczówek. Głośnio przełknęła ślinę. " Dobra, to jest serio dziwne! Trzeba było nie atakować tego głupiego lustra!"
-Wszystko w porządku?- spytał
-Ja, może potem...- zrobiła krok w tył.- Musze lecieć...- odwróciła się na pięcie i wpadła twarzą na czyiś brzuch.
- Powinnaś uważać.- usłyszała czyiś ciepły i przyjazny głos, a także łomot książek które spadły tej osobie na ziemie.
-Przepraszam! Po prostu... jakoś tak..- zebrała książki które wypadły chłopakowi na ziemię.
-Nie szkodzi.- osoba ta ukucnęła
-Naprawdę przepraszam..- spojrzała na niego- Ro...Ro...
-Ruben. Co chwila zapominasz moje imię. Wczoraj nazywałaś mnie Rocky, a w piątek Rick.
-Am..- książki wypadły jej z rąk. Była w ostrym szoku.
Chłopak ten miał włosy białe jak śnieg, sięgające niemalże do pasa. Jego złote oczy wesoło na nią spoglądały. Był ubrany w białą bluzkę i szarą bluzę, a na nogach spoczywały czarne spodnie. Z uśmiechem wziął książki z ziemi.
-Ja... - patrzyła na niego wciąż zszokowana. "On wygląda jak Rozalia! I... F***, nazwałam wczoraj Rozalię Roksana! Faktycznie co chwila przekręcam jej imię.."
-To nawet słodkie.- poczochrał ją
-Ja... Musze już uciekać!
Pobiegła korytarzem. "To jakiś chory sen! Albo kolejny żart Kastiela!" Jednak gdy weszła na dziedziniec... Od razu czuła że teoria numer dwa, raczej odpada.
-Kaaa...!- znowu się zacięła- Co tu do jasnej cholery się odwala?!
Wściekła podeszła do drzewa i zaczęła je kopać z całej siły. Czerwonowłosa dziewczyna spokojnie patrzyła jak szatynka znęca się nad drzewem. Zaciągnęła się papierosem po czym wypuściła dym. Włożyła dłoń do kieszeni krótkich czarnych spodenek. Podeszła do dziewczyny i złapała ja za ramię.
-Ej, a z tobą wszystko aby okey?
-Nie!!!!- jęknęła i wściekła oparła czoło o pień drzewa.
-WoW...-rzuciła papierosa i zgniotła piętą.- Aż taka zła była ta kara?
-Jeszcze jedno słowo Kas a ci odrąbię łeb!
-Od kiedy ja ci pozwalam mówić na siebie Kas?
-Od kiedy... Ugh!
-Dla ciebie pani Kas.- poczochrała ją
-Ugh... Pieprzone lustro!
-A co, pękło na twój widok?- prychnęła rozbawiona
Koniec Rozdziału Drugiego
_______________________
Hej!
Lustro: Dziękujemy za wycieczkę po chorym umyśle Misty! Kolejna wycieczka, już w trzecim rozdziale!
Ha ha, ha! No bardzo śmieszne! *odpowiada z sarkazmem*
Lustro: A żebyś wiedziała. Ciekawe kto jeszcze był na tyle porąbany by zrobić takie opowiadanie.
To wariaci, są największymi geniuszami.
Lustro: Dobra, dobra... Jak na moje to jesteś tak mądra jak spleśniały ser, ale mniejsza.
Ugh!
Lustro: W następnym rozdziale, kolejne chore pomysły przemienione w opowiadanie!
Pozdrawia szalona Misty i mistrz reklamy, Lustro.
czwartek, 1 września 2016
Rozdział Pierwszy
-AAA!
-Co się drzesz głupia? Gadającego lustra nie widziałaś?
___________________
Ejejej! Za szybko! Trzeba od początku! A z tym zawsze jest problem... Bo jak zacząć? Początek zawsze był dla mnie wyzwaniem. Nie mniejszym niż pisanie z perspektywy pierwszej osoby.
?:Może ci pomogę?
...Skąd to?*głos drży od przerażenia*
?:Za tobą...
...*niepewnie się odwraca* Ale tu jest tylko lustro...
?:No i o to właśnie chodził głupia..
Że gadające lustro?!*odskakuje*
Lustro: Tak. Nowy tumpan w twoim opowiadaniu.
... Em...
Lustro: Słyszysz mnie głupia?!
A sam jesteś głupi!
___________________
Dziewczyna wydobyła z siebie głębokie westchnięcie. Avril usiadła na skromnie pościelonym łóżku. Można powiedzieć że łóżko i materac były lekko gorszej jakości niż te na którym śpię ja albo ty. Przecierało było trochę chropowate, a poduszka niewygodna i materiał poszarzał. Kołderka nie nie lepsza, dość cienka i w wyjątkowo babcinym wzorze w kwiatki. Dlatego leżał na niej lekko spłowiały koc w zgniłozielonym kolorze.
Wzięła w swoje blade dłonie starego pluszowego misia. Jej ciemno brązowe włosy, zaczesane w zgrabnego kitka, opadły na ramię. Błękitne oczy skrywały w sobie coś tajemniczego, a zarazem smutnego wpatrując się w czarne guzikczki będące oczkami misia. Pociągnęła nosem. Miała katar. Zdjęła z siebie ubranie. Podeszła do skromnej szafy i wyjęła z niej piżamę. Ubrała się w nią oraz rozpuściła włosy. Otuliła się ramionami. Lubiła tą piżamę. Była miękka i ciepła. Pachniała lnem. Przypominała jej stare dobre czasy.
Nagle do pokoju weszła druga dziewczyna. Miała gęste złote włosy i opaloną cerę. Również była ubrana w piżamę. Różowy materiał idealnie do niej pasował. Opadła na posłanie i odetchnęła z ulgą.
-Wreszcie koniec.- powiedziała
-Tak...- odparła Avril, głosem niezwykle przyjemnym dla ucha i usiadła na brzegu łóżka.-Ale jutro znowu poniedziałek.
-Nie przypominaj... Masakra!
-Beatrycze, kiedy wrócą rodzice?
-Za tydzień Ale nie łódź się, pewnie i tak nie będą mieli dla nas czasu.
-Fakt. - położyła się.- Nie martw się, będzie lepiej.- uśmiechnęła się
*W szkole następnego dnia*
Avril przeszła obok dziewczyny od długich blond włosach i niebieskich oczach.. Ukradkiem położyła palce wskazujące na sobie by utworzyć krzyżyk. Ta kiwnęła głową i zarzuciła białą torbę. Powiedziała coś do swoich psiapsiółek po czym weszła do biblioteki razem z Avril. Ta blondynka to Amber. Przyjaciółka Avril. Bywa wredna i egoistyczna, ale nie zawsze.Avril nawet lubiła. Podobało jej się to że pomaga jej w lekcjach i wielu innych sprawach. Miała parę brzydkich nawyków, ale starała się je tłumić przy niej.
Usiadły na drewnianych krzesłach, przy stolikach między regałami pełnymi książek. Szatynka wyjęła kartkę z poprzecieranego czarnego plecaka. Dała jej. Ta z przejęciem zaczęła czytać. Uśmiechnęła się wesoło.
-Super!- powiedziała radośnie- Znalazłaś fuchę- oddała jej.
-Byłam dzisiaj rano. Pensja trochę mała, ale na początek może być.
-Tak.- nagle zmarszczyła brwi- Te! Sucrette! Wynocha! Ale już! Albo zrobię ci to co tydzień temu!
Przestraszona dziewczyna wybiegła z biblioteki. Avril westchnęła głęboko i poklepała po ramieniu blondynkę.
-Przystopuj trochę...
-A jakby podsłuchała?!
-Wtedy trudno.. Niech wykraka, a ja coś wykombinuje. Poza tym, tamta akcja z kiblem była...
-Oj tam.- założyła nogę na nogę- Przynajmniej teraz jest pokorniejsza. A no, szyłaś coś wczoraj?- zmieniła temat
-Nie. Dopiero naszkicowałam sobie. Po lekcjach ci pokażę.
-Nie mogę. Li i Charlotte.
-Aha...
-Ale przyjdę do ciebie do pracy. Akurat od fryzjera wrócę.
-Fryzjera?
-Skrócić trochę chcę. Tak ze trzy centymetry.
-Rozumiem.
-Tez powinnaś się tam wybrać. Od razu wyglądałabyś sto razy lepiej!
-Nie stać mnie. Beatrycze mi skraca grzywkę, a długość reszty włosów mi nie przeszkadza.
Zadzwonił dzwonek. Pierwsza wyszła Amber. Dołączyła do swojego "dworu" i weszła do klasy. Avril uczyniła podobnie. Usiadła w przedostatniej ławce. Chłopak o bladej cerze i dość długich czerwonych włosach, Zrzucił w nią kartką.
-Kastiel...- spojrzała na niego nerwowo
Uśmiechnął się cwanie i zarzucił na siebie czarną bluzę z zielonymi akcentami na plecach. Oprócz tego miał na sobie przetarte jeansy marki Levis i czerwone trampki. Chłopak często opuszcza lekcje, więc Avril nie za często go spotykała. A jak już się pojawiał, to jej dokuczał. Kiedy jest w złym nastroju, zezłości się, cokolwiek by mu nie powiedzieć. Kastiel ma bardzo trudny charakter i dlatego niełatwo go okiełznać. Z natury - samotnik. A tak w skrócie, to typowy buntownik.
-Hm?- oparł się o ścianę
-Jesteś okropny..- podniosła kartkę z ziemi
-Tylko dlatego że rzuciłem w ciebie kartką?
-Nie.- rzuciła mu prosto w twarz. Spojrzał na nią zaskoczony.- Ale jest w tobie coś... uroczego. Jak u małego królika.- wytknęła mu język i odwróciła się w stronę tablicy.
-Onil, zostajesz po lekcjach.- powiedział nauczyciel wchodząc do klasy.
-Hę?!- szatynka spojrzała na niego zdziwiona- Za co?!
-A wytłumaczysz mi to?- Otworzył dwa skrzydła tablicy. Był nam narysowany... em... męski przyrząd rozrodczy i napis "Avril tu była".
-To nie ja! Z testu o rozmnażaniu się maiłam dwójkę!
-Ale to było o rozmnażaniu się bezpłciowym!
-A jaka różnica?\
-...
Klasa wybuchła śmiechem. Kastiel nachylił się do niej i szepnął jej do ucha."To za tamtego uroczego..."-szepnął. Zgromiła go wzrokiem. "Ugh... Wcześniej to zaplanowałam pacan jeden!"
*A po lekcjach*
-Avril, Leo kazał ci dać.
Do porządkującej klasę dziewczyny, podeszłą Rozalia. Jej znajoma z klasy. Posiadałą długie do dolan śnieżnobiałe włosy i bladą cerę. Ubrana była w białą sukienkę z czarnym paskiem. Avril kiwnęła głową. Wrzuciła niedbale kartkę do torby.
-Dzięki.
-A no, zaniosłabyś to pudło do piwnicy? To perkusja.
-Jasne... I tak już kończyłam.
Wzięła dość ciężki pudło w dłonie i podniosła je. Wyszła z klasy na kremowy hol. Oparła się o jedną z granatowych szafek ciągnących się przez cały korytarz. Położyła na chwilę kartonowe pudło na dębowej podłodze. Podszedł do niej wysoki blondyn o złotych oczach. Miał na sobie białą koszulę, na która swobodnie opadał błękitny krawat. Wszystko nieźle komponowało się z brązowymi spodniami. To bł główny gospodarz. Nataniel.
-Dasz radę?- spytał
-Tak, tak.- uśmiechnęła się i wzięła karton na ręce. Na pewno dam radę!
Niemalże biegiem zeszłą do szkolnej piwnicy, w której niedługo miał się odbyć koncert.Trzeba wam wiedzieć że Nataniel szalenie podobał się Avril. Jednak ten... Chyba nie był nią zainteresowany. Innymi też. Jedyne co miał w głowie to zajmowanie się pozycją głównego gospodarza i nauka.
Rzuciła pudło w kącie pomieszczenia o zimnych szarych ścianach. Zdyszana, oparła się o ścianę. Nagle poczuła jakby siły z niej uszły. W rzeczy samej. Gdyby tylko wiedziała co było tego przyczyną. Jej energia przepłynęła przez ścianę, zaczęła podróż przez długi korytarz i skończyła ją w komnacie, wlatując w lustro. Jego tafla zaświeciła się. Nagle ściana obok Anastazji rozsunęła. Przestraszona odskoczyła. Zobaczyła długi korytarz porośnięty grzybem, a przy suficie było pełno pajęczyn. Podłoga była zrobiona z starych kamieni między którymi osiedlił się mech. Była naprawdę zszokowana. Nagle drzwi od piwnicy się zamknęły i zgasło światło. Czuła jakby z jej klatki piersiowej zaraz miało wyskoczyć serce. Ujrzała światło w korytarzu. Był błękitne, właściwie to takie bardziej ciemno-turkusowe.Głośno przełknęła ślinę. Jednak i ona ciężko przeszła jej przez gardło.
-Witaj Avril.-rozległ się męski pociągły głos, który odbijał się echem.
Otworzyła usta by coś powiedzieć. Jednak czuła że słowa gdzieś utkwiły w gardle albo zgubiły się po drodze. Mocno zacisnęła oczy. Zrobiła niepewny krok do przodu. Była jak sparaliżowana. Miała ochotę rzucić się do ucieczki, ale coś ją powstrzymywało.
-Kim jesteś... i gdzie?- powiedziała dość cicho
-Pójdź korytarzem, zobaczysz mnie.
-... To jest dziwne. Bardzo dziwne.
____________________________________________
Hey! Oto mamy pierwszy rozdział.
Mam nadzieje że się spodobało ^^
Cóż... to pierwszy rozdział więc nie mam za wiele do powiedzenia xD
Po prostu.. do zobaczenia potem ( w drugim rozdziale)
Lustro: Zapomniałaś o mnie?
A! Co ty tu...
Lustro: Głupia... I czego ty się boisz?
Ugh... Już cię nie lubię...
Listro: Tak, tak..
Może geniuszu, pokażesz jak wygląda Avril?!
Lutsro: Niech będzie.
To ten obraz ;po prawej?
Lustro. Tak, ślepa jesteś że pytasz?
Ty...!
Pozdrawia zdenerwowana Misty i gadające Lustro.
-Co się drzesz głupia? Gadającego lustra nie widziałaś?
___________________
Ejejej! Za szybko! Trzeba od początku! A z tym zawsze jest problem... Bo jak zacząć? Początek zawsze był dla mnie wyzwaniem. Nie mniejszym niż pisanie z perspektywy pierwszej osoby.
?:Może ci pomogę?
...Skąd to?*głos drży od przerażenia*
?:Za tobą...
...*niepewnie się odwraca* Ale tu jest tylko lustro...
?:No i o to właśnie chodził głupia..
Że gadające lustro?!*odskakuje*
Lustro: Tak. Nowy tumpan w twoim opowiadaniu.
... Em...
Lustro: Słyszysz mnie głupia?!
A sam jesteś głupi!
___________________
Dziewczyna wydobyła z siebie głębokie westchnięcie. Avril usiadła na skromnie pościelonym łóżku. Można powiedzieć że łóżko i materac były lekko gorszej jakości niż te na którym śpię ja albo ty. Przecierało było trochę chropowate, a poduszka niewygodna i materiał poszarzał. Kołderka nie nie lepsza, dość cienka i w wyjątkowo babcinym wzorze w kwiatki. Dlatego leżał na niej lekko spłowiały koc w zgniłozielonym kolorze.
Wzięła w swoje blade dłonie starego pluszowego misia. Jej ciemno brązowe włosy, zaczesane w zgrabnego kitka, opadły na ramię. Błękitne oczy skrywały w sobie coś tajemniczego, a zarazem smutnego wpatrując się w czarne guzikczki będące oczkami misia. Pociągnęła nosem. Miała katar. Zdjęła z siebie ubranie. Podeszła do skromnej szafy i wyjęła z niej piżamę. Ubrała się w nią oraz rozpuściła włosy. Otuliła się ramionami. Lubiła tą piżamę. Była miękka i ciepła. Pachniała lnem. Przypominała jej stare dobre czasy.
Nagle do pokoju weszła druga dziewczyna. Miała gęste złote włosy i opaloną cerę. Również była ubrana w piżamę. Różowy materiał idealnie do niej pasował. Opadła na posłanie i odetchnęła z ulgą.
-Wreszcie koniec.- powiedziała
-Tak...- odparła Avril, głosem niezwykle przyjemnym dla ucha i usiadła na brzegu łóżka.-Ale jutro znowu poniedziałek.
-Nie przypominaj... Masakra!
-Beatrycze, kiedy wrócą rodzice?
-Za tydzień Ale nie łódź się, pewnie i tak nie będą mieli dla nas czasu.
-Fakt. - położyła się.- Nie martw się, będzie lepiej.- uśmiechnęła się
*W szkole następnego dnia*
Avril przeszła obok dziewczyny od długich blond włosach i niebieskich oczach.. Ukradkiem położyła palce wskazujące na sobie by utworzyć krzyżyk. Ta kiwnęła głową i zarzuciła białą torbę. Powiedziała coś do swoich psiapsiółek po czym weszła do biblioteki razem z Avril. Ta blondynka to Amber. Przyjaciółka Avril. Bywa wredna i egoistyczna, ale nie zawsze.Avril nawet lubiła. Podobało jej się to że pomaga jej w lekcjach i wielu innych sprawach. Miała parę brzydkich nawyków, ale starała się je tłumić przy niej.
Usiadły na drewnianych krzesłach, przy stolikach między regałami pełnymi książek. Szatynka wyjęła kartkę z poprzecieranego czarnego plecaka. Dała jej. Ta z przejęciem zaczęła czytać. Uśmiechnęła się wesoło.
-Super!- powiedziała radośnie- Znalazłaś fuchę- oddała jej.
-Byłam dzisiaj rano. Pensja trochę mała, ale na początek może być.
-Tak.- nagle zmarszczyła brwi- Te! Sucrette! Wynocha! Ale już! Albo zrobię ci to co tydzień temu!
Przestraszona dziewczyna wybiegła z biblioteki. Avril westchnęła głęboko i poklepała po ramieniu blondynkę.
-Przystopuj trochę...
-A jakby podsłuchała?!
-Wtedy trudno.. Niech wykraka, a ja coś wykombinuje. Poza tym, tamta akcja z kiblem była...
-Oj tam.- założyła nogę na nogę- Przynajmniej teraz jest pokorniejsza. A no, szyłaś coś wczoraj?- zmieniła temat
-Nie. Dopiero naszkicowałam sobie. Po lekcjach ci pokażę.
-Nie mogę. Li i Charlotte.
-Aha...
-Ale przyjdę do ciebie do pracy. Akurat od fryzjera wrócę.
-Fryzjera?
-Skrócić trochę chcę. Tak ze trzy centymetry.
-Rozumiem.
-Tez powinnaś się tam wybrać. Od razu wyglądałabyś sto razy lepiej!
-Nie stać mnie. Beatrycze mi skraca grzywkę, a długość reszty włosów mi nie przeszkadza.
Zadzwonił dzwonek. Pierwsza wyszła Amber. Dołączyła do swojego "dworu" i weszła do klasy. Avril uczyniła podobnie. Usiadła w przedostatniej ławce. Chłopak o bladej cerze i dość długich czerwonych włosach, Zrzucił w nią kartką.
-Kastiel...- spojrzała na niego nerwowo
Uśmiechnął się cwanie i zarzucił na siebie czarną bluzę z zielonymi akcentami na plecach. Oprócz tego miał na sobie przetarte jeansy marki Levis i czerwone trampki. Chłopak często opuszcza lekcje, więc Avril nie za często go spotykała. A jak już się pojawiał, to jej dokuczał. Kiedy jest w złym nastroju, zezłości się, cokolwiek by mu nie powiedzieć. Kastiel ma bardzo trudny charakter i dlatego niełatwo go okiełznać. Z natury - samotnik. A tak w skrócie, to typowy buntownik.
-Hm?- oparł się o ścianę
-Jesteś okropny..- podniosła kartkę z ziemi
-Tylko dlatego że rzuciłem w ciebie kartką?
-Nie.- rzuciła mu prosto w twarz. Spojrzał na nią zaskoczony.- Ale jest w tobie coś... uroczego. Jak u małego królika.- wytknęła mu język i odwróciła się w stronę tablicy.
-Onil, zostajesz po lekcjach.- powiedział nauczyciel wchodząc do klasy.
-Hę?!- szatynka spojrzała na niego zdziwiona- Za co?!
-A wytłumaczysz mi to?- Otworzył dwa skrzydła tablicy. Był nam narysowany... em... męski przyrząd rozrodczy i napis "Avril tu była".
-To nie ja! Z testu o rozmnażaniu się maiłam dwójkę!
-Ale to było o rozmnażaniu się bezpłciowym!
-A jaka różnica?\
-...
Klasa wybuchła śmiechem. Kastiel nachylił się do niej i szepnął jej do ucha."To za tamtego uroczego..."-szepnął. Zgromiła go wzrokiem. "Ugh... Wcześniej to zaplanowałam pacan jeden!"
*A po lekcjach*
-Avril, Leo kazał ci dać.
Do porządkującej klasę dziewczyny, podeszłą Rozalia. Jej znajoma z klasy. Posiadałą długie do dolan śnieżnobiałe włosy i bladą cerę. Ubrana była w białą sukienkę z czarnym paskiem. Avril kiwnęła głową. Wrzuciła niedbale kartkę do torby.
-Dzięki.
-A no, zaniosłabyś to pudło do piwnicy? To perkusja.
-Jasne... I tak już kończyłam.
Wzięła dość ciężki pudło w dłonie i podniosła je. Wyszła z klasy na kremowy hol. Oparła się o jedną z granatowych szafek ciągnących się przez cały korytarz. Położyła na chwilę kartonowe pudło na dębowej podłodze. Podszedł do niej wysoki blondyn o złotych oczach. Miał na sobie białą koszulę, na która swobodnie opadał błękitny krawat. Wszystko nieźle komponowało się z brązowymi spodniami. To bł główny gospodarz. Nataniel.
-Dasz radę?- spytał
-Tak, tak.- uśmiechnęła się i wzięła karton na ręce. Na pewno dam radę!
Niemalże biegiem zeszłą do szkolnej piwnicy, w której niedługo miał się odbyć koncert.Trzeba wam wiedzieć że Nataniel szalenie podobał się Avril. Jednak ten... Chyba nie był nią zainteresowany. Innymi też. Jedyne co miał w głowie to zajmowanie się pozycją głównego gospodarza i nauka.
Rzuciła pudło w kącie pomieszczenia o zimnych szarych ścianach. Zdyszana, oparła się o ścianę. Nagle poczuła jakby siły z niej uszły. W rzeczy samej. Gdyby tylko wiedziała co było tego przyczyną. Jej energia przepłynęła przez ścianę, zaczęła podróż przez długi korytarz i skończyła ją w komnacie, wlatując w lustro. Jego tafla zaświeciła się. Nagle ściana obok Anastazji rozsunęła. Przestraszona odskoczyła. Zobaczyła długi korytarz porośnięty grzybem, a przy suficie było pełno pajęczyn. Podłoga była zrobiona z starych kamieni między którymi osiedlił się mech. Była naprawdę zszokowana. Nagle drzwi od piwnicy się zamknęły i zgasło światło. Czuła jakby z jej klatki piersiowej zaraz miało wyskoczyć serce. Ujrzała światło w korytarzu. Był błękitne, właściwie to takie bardziej ciemno-turkusowe.Głośno przełknęła ślinę. Jednak i ona ciężko przeszła jej przez gardło.
-Witaj Avril.-rozległ się męski pociągły głos, który odbijał się echem.
Otworzyła usta by coś powiedzieć. Jednak czuła że słowa gdzieś utkwiły w gardle albo zgubiły się po drodze. Mocno zacisnęła oczy. Zrobiła niepewny krok do przodu. Była jak sparaliżowana. Miała ochotę rzucić się do ucieczki, ale coś ją powstrzymywało.
-Kim jesteś... i gdzie?- powiedziała dość cicho
-Pójdź korytarzem, zobaczysz mnie.
-... To jest dziwne. Bardzo dziwne.
____________________________________________
Hey! Oto mamy pierwszy rozdział.
Mam nadzieje że się spodobało ^^
Cóż... to pierwszy rozdział więc nie mam za wiele do powiedzenia xD
Po prostu.. do zobaczenia potem ( w drugim rozdziale)
Lustro: Zapomniałaś o mnie?
A! Co ty tu...
Lustro: Głupia... I czego ty się boisz?
Ugh... Już cię nie lubię...
Listro: Tak, tak..
Może geniuszu, pokażesz jak wygląda Avril?!
Lutsro: Niech będzie.
To ten obraz ;po prawej?
Lustro. Tak, ślepa jesteś że pytasz?
Ty...!
Pozdrawia zdenerwowana Misty i gadające Lustro.
Subskrybuj:
Posty (Atom)